Ktoś mnie dzisiaj zapytał "...po kiego grzyba jeżdżę na zloty daleko od Wrocka..." ( koleś podróżuje Astrą więc nie podpał mi za pytanie - ma prawo nie rozumieć
) No i zadałem sobie to pytanie sam. Odpowiedź była dość prosta 
: żeby pooglądać samochody, przy których serce bije szybciej, posłuchać V8, przy których serce bije szybciej, powąchać palona gumę przy rasowym paleniu kapcia, od czego serce bije szybciej. Mógłbym tak jeszcze długo 
Ale jest jeszcze kilka ważnych rzeczy, które ciągną mnie z chałupy na zloty: uczucie, kiedy mogę jechać w paradzie ( jeżeli jest
); uczucie jakie towarzyszy spotkaniu ludzi, z którymi mniej lub bardziej, ale zawsze można się dogadać, bo sposób patrzenia na wiele spraw w życiu bywa podobny.A może tak dołożyć jeszcze kolejny etap zajeb...ego samopoczucia. Może wjeżdżajmy na takie zloty "kupą" pod jednym wspólnym szyldem ??? Może przed każdym wyjazdem umawiajmy się trochę wcześniej i jedźmy na miejsce ekipą? Może na miejscu pokazujmy społeczność, czyli np.: Road Runners w jednym miejscu - niech będzie inaczej niż często bywa - czyli jak na giełdzie samochodowej - FBody koło FBody, Mopary koło Moparów. Może spotkajmy się wcześniej, dojedźmy ekipą, wjedźmy ekipą, zaparkujmy koło siebie i wyleźmy z furek w koszulkach RoadRunners.
Jeżeli komukolwiek pomysł się spodobał to od razu zróbmy listę chętnych na 7-8 maja na Ride&Roll Wrocław i zróbmy jak wyżej
