Strona 6 z 10

Re: 1986 Mercury Grand Marquis 5.0 EFI

: 08 lip 2016, 13:32
autor: piotrekzet
siwrelax pisze:
MichaŁ pisze:Wkrótce sklece posta z całego procesu odbudowy z opisem jak to byłem zwodzony, oszukiwany itd. przez prawie dwa lata aż w końcu trafiłem dwóch konkretnych fachowców którzy postawili auto na nogi w sumie w 3 miechy.
Czekamy!
Również się przyłączam do oczekujących :)

Re: 1986 Mercury Grand Marquis 5.0 EFI

: 08 lip 2016, 13:39
autor: MichaŁ
W niedziele powinienem mieć nieco więcej czasu to pokopie w zdjęciach z ostatnich dwóch lat i poukładam to jakoś sensownie :)

Wysłane z Tapatalk

Re: 1986 Mercury Grand Marquis 5.0 EFI

: 10 lip 2016, 11:08
autor: MichaŁ
Mam chwile więc postaram się opowiedzieć naszą historię :)

Mercurego kupiłem we wrześniu 2014. Oglądał go przede mną znany w półświatku amcarowym człowiek, który mocno obraca amcarami sprowadzanymi z Holandii. Stwierdził, że to złom i nie opłaca się z nim nic robić, a nawet nie dało się nim wracać na kołach. Nie wiem jakim cudem ja dojechałem ponad 100 km, całkiem żwawo sobie nim pomykając, co ciekawe ze spalaniem mniejszym niż Lincoln TC 4.6 który jechał za mną :)

Samochód wyglądał szaro, brudno, długo stał. Zjedzone progi, parchy na bodajże dwóch błotnikach. Do wymiany krzyżak wału, troche zawieszenia, płyny, filtry itp. - absolutnie bez tragedii.
Sprawy mechaniczne ogarnięte w bodajże dwa dni i auto zaczęło naprawdę cieszyć jazdą.
DSC06179 (1).jpg
... i tutaj powoli zaczyna się półtoraroczna przygoda z blacharką, która mogła (jak się okazało) trwać 3 miesiące :)

Jest październik 2014, znajomy który łatał mi Vandure robi pierwsze podejście do Mercurego.
Wstawia progi wygięte na hydraulicznej prasie z grubego porządnego materiału. Wszystko zapowiada się okej.
Łata również błotniki.
Wszystko zostaje zabezpieczone i czekamy na lakiernika.

październik-grudzień 2014
Żaden lakiernik nie chce malować w całości starocia.
Niektórzy stwierdzają wprost, że im się nie chce. Inni z kolei rzucają ceny z kosmosu po to żebym się odwalił.

Grudzień 2014
Stwierdzamy z kumplami, że spróbujemy powalczyć sami. Finalnie auto ląduje w podkładzie.
mercury - podkłąd.jpg
Tutaj następuje wiele różnych sytuacji życiowych, zawodowych, zakupy innych samochodów które trzeba dłubnąć - to wszystko skutecznie uniemożliwia mi samodzielne dłubanie w Mercurym. Auto zostaje w podkładzie na dłuższy czas.
Oczywiście cały czas jest sprawne technicznie i od czasu do czasu jeździ.

W sierpniu 2015 MGM z innymi starociami bierze udział w imprezie dla dzieci, organizowanej z Oleśnicką Fundacją Rozwoju Sportowego.
Dostaje tymczasowe malowanie :)
11904726_429153627286311_4892808678676809312_n.jpg
mercury 2016.jpg
Nadchodzi koniec roku 2015. Ja zmieniam pracę, mam trochę więcej czasu i więcej wolnej gotówki.
Moja poprzednia firma zdobywa wysokiej klasy blacharza. Pokazuje mu Mercurego, on uświadamia mi, że ostatni rok poczynił pewne szkody w Mercurym, więcej stania niż jeżdżenia nie wpłynęło dobrze na to auto.
Rdza upodobała sobie drzwi - wszystkie cztery.

Szybka decyzja - odbudowujemy i tym razem już definitywnie doprowadzamy wszystko do końca.
Ów blacharz po mistrzowsku odbudowuje lewe przednie drzwi. Niestety robi to przez kilka tygodni. Z czego faktycznie drzwi zajmują mu tydzień, resztę czasu auto po prostu u niego stoi. Po w sumie 2-3 miesiącach stwierdzam, że robota jest wysokiej jakości, ale w takim tempie nie skończymy do końca 2016 roku. Szukam innego wykonawcy.

Na mojej drodze przez zupełny zbieg okoliczności spotykam faceta, który po kilku latach pracy w UK, wraca do kraju i otwiera serwis blacharski.
Ma dużo roboty, ale umawiamy się na pobieżną wycenę. Przyjeżdża w terminie, ogląda, z grubsza wycenia. Umawiamy się na pierwszy wolny termin (za 3 tygodnie).

Cierpliwie czekam. Na umówiony termin podstawiam auto do nowego blacharza. Jest piątek.
W poniedziałek dostaje telefon że mam przyjechać. W głowie oczywiście mam już 1000 scenariuszy, że gość zastał masakre i nic z tego nie wyrzeźbi.
Docieram na miejsce - jedne drzwi odbudowane - niepołatane - odbudowane od podstaw. Gość pyta czy tak to może dla mnie wyglądać, bo on jest zadowolony z efektu.

Ja nie posiadam się ze szczęścia, gość w dwa dni zrobił to co poprzednik w 3 miesiące.
Później leci już z górki, drzwi za drzwiami po kolei, w międzyczasie wymyślam mu jeszcze jakieś pierdółki do poprawki - robi wszystko wg sztuki i na czas.
Finalnie ma tydzień obsuwy wobec pierwotnego terminu, o czym uprzedza mnie telefonicznie i bardzo przeprasza.
No klasa usługi z jaką się nie spotkałem po prostu.

Auto jest praktycznie gotowe do malowania. Szukamy lakiernika.
Znowu ten sam problem co końcem roku 2014.
Obdzwoniłem chyba wszystkich znanych mi lakierników w okolicy. Sytuacja dokładnie taka sama jak poprzednio, albo wprost nie chcą tego robić, albo ewentualnie rzucają ceny z kosmosu żebym się odwalił.

Tutaj kolejny zbieg okoliczności. Jakoś dziwnie weszliśmy na temat lakierników z Kacprem czy Krissem. Okazuje się, że mają solidnego gościa w Kaliszu, który robi takie rzeczy i ma niezłe ceny.
Trochę mam wątpliwości bo nie widziałem nawet pół błotnika pomalowanego przez tą firmę, a mam im dać całe auto :D
Ale po pierwsze troche nie miałem wyjścia, po drugie stwierdziłem, że najwyżej Kacper będzie miał po głowie :D
Kontaktuje się z p. Norbertem, najbliższy wolny termin za 3 tygodnie. Zapisuje się.

Wybija 23 maja, termin wstawienia auta do lakierni. Przyjeżdża Ojciec Norberta i zabiera samochód do lakierni.



Panowie są bardzo zadowoleni z jakości pracy blacharzy którzy robili drzwi i moje wymysły.
Nie są natomiast zadowoleni z jakości pracy pierwszego blacharza, który wstawiał progi. Robimy je zatem na nowo.
Tutaj mam masę zdjęć robionych na bieżąco przez Kacpra, wrzuce tylko kilka poglądowo.
13330345_885660811555781_1650909108_n.jpg
13349017_887404361381426_1914786927_n.jpg
13393364_887404368048092_81148236_n.jpg
Tutaj sytuacja trwa w napięciu do 27 czerwca 2016 kiedy to mam przyjechać po samochód.
Przyjeżdżam, oglądam - z grubsza nie mam zastrzeżeń.
odbiór od lakiernika.jpeg
Panowie przywożą mi auto pod dom i tutaj kończy się historia grubej odbudowy.

To co zostało do zrobienia moimi rękoma, to renowacja kół (już zrobione), ogarnięcie wnętrza (już zrobione), przejrzenie auta technicznie po długich postojach ( już zrobione), renowacja materiału na dachu, odratowanie tylnych lamp, uzupełnienie gumowej listwy na tylnym zderzaki i przepolerowanie chromów.
20160707_193727_Richtone(HDR).jpg

PODSUMOWANIE:
Jestem bardzo szczęśliwy, że udało się w końcu doprowadzić auto do takiego stanu.
Trwało to zdecydowanie zbyt długo. Kosztowało zbyt dużo, ze względu na to że za niektóre rzeczy płaciłem 2-3 razy.

Auto tak jak twierdziłem od chwili zakupu było w naprawdę niezłym stanie. Wystarczyło 2-3 miesiące solidnej pracy blacharskiej i lakierniczej i samochód wygląda jak nowy. A w chwili zakupu ubytków blacharskich było jeszcze mniej.

... i jeszcze taka luźna konkluzja jaka mi się nasuwa coraz częściej - nie zlecać nic znajomym.
Dochodzę powoli do wniosku, że koledzy mechanicy, koledzy blacharze traktują klienta-kolegę w najgorszy możliwy sposób. Jesteś zawsze na końcu kolejki, bo jakoś się tam dogadamy. Robota jest wiecznie niedokończona - bo jakoś się tam dogadamy.
Też tak macie ?

Z czystym sumieniem mogę polecić i podziękować trzem firmom.

Blacharstwo Robert Wysota - OLEŚNICA (Blacharstwo)
Norcar Norbert Grzelak - KALISZ (Lakiernictwo)
Best Garage Mikołaj Jankiewicz - OLEŚNICA (Mechanika)

Re: 1986 Mercury Grand Marquis 5.0 EFI

: 10 lip 2016, 11:37
autor: cezar62
Brawo! Ładna historia, nadaje się do druku, a pochwalonych trzeba zapamiętać :)

Ze swoich doświadczeń potwierdzam konkluzję na temat zlecania prac znajomym.

Re: 1986 Mercury Grand Marquis 5.0 EFI

: 10 lip 2016, 13:22
autor: wojtekrobert
Niestety ale mam te same odczucia ze zlecania prac znajomym.

Re: 1986 Mercury Grand Marquis 5.0 EFI

: 10 lip 2016, 14:14
autor: saint benji
Świetna robota, a ja powtórzę się z pytaniem - daj namiar na tego ostatniego blacharza, który zrobił wszystko fest. :) O lakiernika z Kalisza już pytałem chyba Kacpra.

EDIT: już doczytałem do końca ;D

Re: 1986 Mercury Grand Marquis 5.0 EFI

: 10 lip 2016, 17:27
autor: piotrekzet
Super relacja, fajnie że napisałeś kto się sprawdził i kogo polecasz.
Jeśli chodzi o moje doświadczenia ze "znajomymi" - to tylko naprawdę bliscy znajomi się sprawdzają. Najgorszy sort to znajomy, który wykonuje jakieś usługi. U takich wiecznie "się dogadamy" i głupio nawet egzekwować jakąś naprawę gwarancyjną, bo "przecież się znamy"

Re: 1986 Mercury Grand Marquis 5.0 EFI

: 11 lip 2016, 03:43
autor: lincoln1998
Bardzo się cieszę,że mogliśmy pomóc :) Widziałem jak Mercury wraca do świata żywych.
Bieżące nadzorowanie prac dawało mi multum radości.


Odnośnie lakiernika :

Norbert i Rafał to świetni ludzie z dużym doświadczeniem i umiejętnościami.
Z tego miejsca bardzo im dziękuję za wykonanie kolejnej solidnej roboty.
Chłopaki jesteście WIELCY :)

Oczywiście bez solidnego blacharza nie doszłoby do malowania.
Michał,znalazłeś świetnego fachowca.Takich ludzi ze świecą szukać.
Zdecydowanie będę polecał i mam nadzieję,że sam kiedyś skorzystam z jego usług przy renowacji jakiegoś klasyka; )

Szkoda,że musiało upłynąć aż tyle czasu,aby postawić auto "na nogi" w trzy miesiące.Jednakże myślę,że każdy wtopił lub wtopi na nieodpowiedniego fachowca wcześniej czy później.Nauczka jest niezła bo sam tak miałem.

"nie zlecać nic znajomym" Zdecydowanie potwierdzam.Przejechałem się już na znajomym Ojca który spartaczył blacharke przy naszym aucie.Żenada

Re: 1986 Mercury Grand Marquis 5.0 EFI

: 11 lip 2016, 06:27
autor: seba4x4
.

Re: 1986 Mercury Grand Marquis 5.0 EFI

: 11 lip 2016, 07:46
autor: MichaŁ
Od 6 do 15 tys zł za samo malowanie.

Lakiernik na którym najbardziej mi zależało powiedział 6 tys.
Wiem, że przy jakości jaką on prezentuje, to nie było dużo jak za taką powierzchnię.
Niestety finalnie i podał bardzo odległy termin więc chcąc nie chcąc odpadł. Aczkolwiek znam jego pracę i wiem że nie miałbym pewnie ani jednego zastrzeżenia.

Co ciekawe, najwięcej mówili Ci którzy auto widzieli tylko na zdjęciach, albo nie widzieli w ogóle :D

Re: 1986 Mercury Grand Marquis 5.0 EFI

: 11 lip 2016, 09:14
autor: piotrekzet
6 kpln za malowanie to jeszcze przyzwoita cena, ale rozumiem że znalazłeś taniej - tylko pogratulować :)

Re: 1986 Mercury Grand Marquis 5.0 EFI

: 11 lip 2016, 09:15
autor: saint benji
A możesz powiedzieć ile końcowy lakiernik z Kalisza wziął za malowanie czy to tajemnica?

Re: 1986 Mercury Grand Marquis 5.0 EFI

: 11 lip 2016, 09:25
autor: MichaŁ
Piotrek, tak jak pisalem - znając klase tego fachowca, 6 tys. to rzeczywiście nie była tragedia :) Niestety terminy nam nie zagrały.

saint benji, tajemnica, nie tajemnica - nie lubie rozmawiać o pieniądzach na forum.

Każdy przypadek jest indywidualny tym bardziej że robili jeszcze pare rzeczy około lakierniczych.

Generalnie liczą za samo malowanie ok 250 zl za element.
Ale np maska wyszla drozej bo jest wielka. Wnęki drzwiowe są z kolei tańsze - bodajże 200 zł.

Kwestia indywidualnej wyceny.

Wysłane z Tapatalk

Re: 1986 Mercury Grand Marquis 5.0 EFI

: 11 lip 2016, 09:48
autor: saint benji
Ok, ale tak orientacyjnie przynajmniej wiem, bo w Warszawie to koło 500 za element bierą :)

Re: 1986 Mercury Grand Marquis 5.0 EFI

: 11 lip 2016, 15:23
autor: piotrekzet
500 za element w Wawie to standard, czasem wytargujesz coś jak podjedziesz np. Smartem :) Sam lakier (baza) to około 15 do 30 pln za 100 ml., a setka wystarczy na jedną warstwę na elemencie. I nie mówię o jakimś kameleonie... Przy czym oczywiście nigdy nie kładzie się jednej warstwy, no i na koniec bezbarwny - ale nie mam pojęcia jak kształtuje się cenowo, wydaje mi się, że od 50 do 100 za litr. I też jedną warstwą tego nie zrobisz jeśli ma być dobrze.