Autko które co niektórzy już znają kupiłem w 2009 roku od kolesia którego to auto nie cierpiało, każdy mógł tym autem jeździć i było cacy wsiadł on i auto ujechało kilkaset metrów i już coś było.
Sam zakup był obfity w napiętą sytuacje ponieważ miałem jechać po nie do Wawy a że to dość daleko i przyjazd był dość późno to trzeba było zaklepać transport (IC) jak i spanie (Motel) i to X2 bo z żonką jechałem. A tu nagle dzień przed pryjazdem kolo do mnie dzwoni że muszę przełożyć wyjazd bo auto nie bangla
no to zacząłem kipieć. Ale nic w dziń wyjazdu drugi telefon auto pali 
to ja uradowany jadę oczywiście auto oglądane przy latarce i padła decyzja kupuję 
Noc przespana dość ciężko bo oczywiście męczyły mnie myśli czy odpali czy dojedzie ........... ale nic rado wsiadam auto odpalam i jadę , jadę i tak do dzisiejszego dnia
Nie ukrywam że po drodze troszkę pousuwałem druciarstwa poprzedników ale auto (odpukać wciąż jeździ).Z rzeczy które w nim robiłem to:
- wymontowanie puchy nagrzewnicy we mrozie -12 st.C i to w garażu (jak się później okazało niepotrzebnie)
- zmiana grilla na obecny (jeszcze pozostały kierunki i blendy od Plymoutha
- wymiana maglownicy
- regeneracja skrzynki rozdzielczej napędu (bo ktoś nie wiedział że się olej tam sprawdza i chodziła na sucho)
- wymiana wszystkich amorów bo po ostatniej zimie nadszedł ich kres
- montaż czujników cofania bo wszystkie ekono-paki się chowały w obrysie auta i można było je łatwo uszkodzić
- i tam jeszcze pare innych spraw eksploatacyjnych ale sama pierdologia
W najbliższym czasie będę montował przednie oczy od Mazdy 323 bo idealnie pasują ale są dość masywniej z tyłu zbudowane i bez przeróbek się nie obejdzie lampy już są teraz tylko trzeba przy nich popracować
A i żeby nie było prawie wszystko robię sam (poza regeneracja skrzynki rozdzielacza napędu) i bez garażu (z wyłączeniem nagrzewnicy) bo już frycowe raz zapłaciłem i to 400 pln-ów (za regenerację pompy wtryskowej która jak się później okazało nigdy nie była rozbierana (ale to było w Voyku "klekocie")
