Silnik w jednym z moich amerykańców zwariował tzn. podczas zmiany biegów (manual) obroty zamiast spadać do tych z jałowego, odwrotnie wędrują w górę do ponad 2500 (brzmi jakbym mniej więcej zmieniał bieg na gazie)! Na biegu jest wszystko OK, ale gdy tylko wcisnę sprzęgło nagle lecą w górę do tych ponad 2000+, by później z wielkim opóźnieniem opadając z małym przestojem wokół 1500 dalej powoli spaść na jałowe równe 1000. Jeśli się zostawi go toczącego na biegu i obroty spadną do ok 1500, to lekko zacznie szarpać (lekko skacze obrotomierz). Sama wskazówka obrotomierza czasami lekko skacze, ale nie aż tak drastyczne...
Chodzi o 2-litrowy silnik 2.0 16V DOHC Chryslera, montowany w wielu różnych modelach (PT Cruiser, Neon, Caliber, Compass...). Konstrukcja spokrewniona z 1.8 i 2.4, także w niektórych Mitsubishi do dziś spotykana. Silnik nie widział LPG, a żeby było śmieszniej, to przeszedł wcześniej rewitalizację wraz z planowaniem głowicy z wymianą uszczelek, płynów, rozrządu i filtrów i to nie pomogło. Rozkręciłem i wyczyściłem układ dolotowy, "wyprałem" większość czujników w benzynie ekstrakcyjnej, sprawdziłem wężyki. Wymieniłem nawet dziś korkowiec i dalej nic - myślałem, że on winien, bo jak kiedyś na jałowym odłączyłem od niego kabel to było idealnie, ale tak nie mogłem jeździć, bo na zimnym by już nie odpalił bez wciśnięcia gazu.
Gdzie może tkwić problem - w kompie (na metodzie kluczykowej nie pokazuje żadnych błędów), na kablach, gdzieś w elektryce, dostaje lewe powietrze? Czasami odnoszę wrażenie, że auto zachowuje się jakby miało automat, czyli ciężko by samo z siebie zgasło podczas wolnego toczenia na biegu, po prostu obroty tak nisko mało kiedy chcą spaść i utrzymują auto na ciągu. Dziś zauważyłem, że jak na jałowym naciskam pulsacyjnie hamulec, to obroty idą proporcjonalnie w górę, by znów z opóźnieniem opaść do tego 1000 (o jakieś 100 za dużo jak na fabryczne). Jakby się zawieszała przepustnica (pedał gazu), choć samą wykręciłęm też i działa OK.
Obroty wariują: podczas przyspieszania (chwila zmiany biegu), wysprzęglania, wciskania pulsacyjnie hamulca na jałowym... Jest to daily driver, więc nawet nie muszę Wam tłumaczyć, jak to może być wqrwiające, szczególnie w mieście - czuje się jak "zielony" kierowca, że o wzmożonej konsumpcji nie wspomnę! Wszelkie rady/wskazówki mile widziane, zanim "sportowe" sprzęgło pójdzie w cholerę...
