znowu udało mi się coś naprawić
po mocnym deszczu albo po myjni, współpracy odmawiały wycieraczki, nawiewy, sterowanie szybami i radio - czyli dość istotna usterka ale działo się to rzadko. Ostatnio jednak zjawisko nasiliło się zbyt mocno - jak to usterkami elektrycznymi bywa - nie ma nigdzie gotowego rozwiązania. Trzeba improwizować. Podchodziłem do tematu dosyć długo, raz nawet dałem do mechanika ale ogólnie to była strata pieniędzy. Miałem za to sporo czasu do przemyśleń jak się do tego zabrać. Przypadkowo odkryłem, że po takim deszczu słychać cykający przekaźnik. Zacząłem mieszać koło niego, poruszając kilka razy przekaźnikiem w gnieździe nawiewy ruszały razem całą resztą, uznałem że styki pewnie zaśniedziały i trzeba je wyczyścić.
Zdemontowałem całą rozdzielnicę, zabrałem do domu. Rozebrałem co jednego pina ( chyba było ich ze 100 ). Rzeczywiście na niektórych była śniedź. Wyczyściłem wszytko, przesmarowałem styki i poskładałem. Pewny siebie zamontowałem rozdzielnicę z powrotem w aucie i kapa. Auto kręci ale nie odpala. No fajnie, nie dość, że nie naprawiłem to całkiem popsułem. Zostawiłem złoma ze złości i zająłem się przyziemnymi rzeczami. Niby zajmujesz się czymś innym ale cały czas myślisz, co poszło nie tak. Więc w pewnym momencie przyszło mi do głowy, żeby przeszukać stół gdzie naprawiałem rozdzielnicę i rzeczywiście jeden dodatkowy bezpiecznik mi się upadł i nie wsadziłem go na miejsce. Nie zauważyłem tego mimo, że porównywałem zdjęcia przed rozebraniem rozdzielnicy i po złożeniu. Uff. Pali.
Ale usterka dalej występuje. Czyszczenie rozdzielnicy nic nie pomogło. Wyczaiłem, że styk prądowy jest ok, wystarczy wstawić mostek z druta i wszystko działa jak należy, problem zatem był sterowaniu tym przekaźnikiem. Nie odważyłem się na rozbieranie komputerka rozdzielnicy, zdecydowałem się na ominięcie tego wadliwego sterowania. Odnalazłem paczkę przewodów ze stacyjki i tam się podpiąłem żeby nawiewy ruszały wraz zapłonem. Pełen sukces. Dzisiaj lało, auto działa jak należy.
Nie chce wiedzieć ile by mnie skroili w warsztacie. Jak by policzyć to z pewnością grzebałem przy tym minimum 12 godzin. Koszt materiału: 50 cm przewodu i 4 konektory.