Kanał
: 09 paź 2015, 23:36
Kopnęlismy się z dziewczyną do Lublina po jeździdło. Sprawa pilna bo lepsza połowa umiera z zimna w naszym słowiańskim klimacie.
Chrysler 300 M cena 4900zl. Bez wkładu wlasnego hihi!
Facet przedstawił auto jako "w stanie bardzo dobrym z niewielkimi śladami użytkowania".
Komis Alek FHU...czy inny czort.
Wnętrze wypełnienione wżartym w tapicerkę zapachem ekstra mocnych. Podsufitka czarna od oparów dymu. W popielniczce popiół, który bardziej przypominał prochy cioci Lusi, skremowanej zgodnie z ostatnią wolą. Przypominał głownie ze wględu na ilość tegoż popiołu, który zresztą walał się wszedzie wokół.
No ale nic to, bo nie pukało i nie stukalo, jakby to ujął poeta. Skrzynia ładnie zmieniała biegi, chodziła jak na osełce 8.60 za kostkę.
Dopiero po oględzinach zrobiło się mniej uciesznie. Zącząłem wahać się ujrzawszy przeżarte rdzą wahacze. To samo z wydechem, amortyzatorami i większością podwozia. Auto wygląda jakby uczylo się kiedyś pływać.
Silnik spocony, ciężko stwierdzić z jakiego powodu, może pokrywy zaworów a może coś gorszego..niewiele było widać.
Dobrego humoru przydała mi opinia szefa komisu który z nieprzekonującym uśmiechem stwierdził ze Chryslery się nie psują i autko można spokojnie brać, bo amerykańskie samochody są bezawaryjne. W dyskusje z Mietkiem się nie wdawałem.
Jeszcze bardziej zabawny okazał się drugi właściciel (?) Komisu ktory stwierdził ze po auto właśnie jedzie kolejny chętny i będzie za 10 minut i czy biorę czy nie bo nie ma czasu już.
Mówię gościowi - to niech bieże, smacznego! Po czym handlarz zmienił nieco zeznanie wyjasniają ze tamten jeździe dopiero do Lublina i ma jeszcze 130 km. 130 km w 10 minut? Pewnie leciał samolotem po tego chryslera.
Nic to myślę - trza auto zobaczyć od spodu. Pytam czy pojedziemy na stację, do mechanika, gdzieś gdzie jest kanał.
A on na to że nie, bo i tak jest zbyt miły dla klientów którzy marudzą mu pod nosem.
Postanowiłem nie kopać kanału w żwirze, bo za długo by trwalo,machnąłem łapą i poszliśmy na obiad.
Szukamy dalej.
Chciałem nabyć drogą kupna chryslera od ojca lincoln1998 ale właściciel białego concorde'a nie wyraził zgody na sprzedaż hihi:)
Tak czy siak powiedział mi szczerze i uczciwie co i jak z tym concordem. Autko będzie im jeszcze potrzebne, tylko po czorta ogłaszać się na oto moto
Lincoln, pozdrów ojca, fajny z niego gość!
Chrysler 300 M cena 4900zl. Bez wkładu wlasnego hihi!
Facet przedstawił auto jako "w stanie bardzo dobrym z niewielkimi śladami użytkowania".
Komis Alek FHU...czy inny czort.
Wnętrze wypełnienione wżartym w tapicerkę zapachem ekstra mocnych. Podsufitka czarna od oparów dymu. W popielniczce popiół, który bardziej przypominał prochy cioci Lusi, skremowanej zgodnie z ostatnią wolą. Przypominał głownie ze wględu na ilość tegoż popiołu, który zresztą walał się wszedzie wokół.
No ale nic to, bo nie pukało i nie stukalo, jakby to ujął poeta. Skrzynia ładnie zmieniała biegi, chodziła jak na osełce 8.60 za kostkę.
Dopiero po oględzinach zrobiło się mniej uciesznie. Zącząłem wahać się ujrzawszy przeżarte rdzą wahacze. To samo z wydechem, amortyzatorami i większością podwozia. Auto wygląda jakby uczylo się kiedyś pływać.
Silnik spocony, ciężko stwierdzić z jakiego powodu, może pokrywy zaworów a może coś gorszego..niewiele było widać.
Dobrego humoru przydała mi opinia szefa komisu który z nieprzekonującym uśmiechem stwierdził ze Chryslery się nie psują i autko można spokojnie brać, bo amerykańskie samochody są bezawaryjne. W dyskusje z Mietkiem się nie wdawałem.
Jeszcze bardziej zabawny okazał się drugi właściciel (?) Komisu ktory stwierdził ze po auto właśnie jedzie kolejny chętny i będzie za 10 minut i czy biorę czy nie bo nie ma czasu już.
Mówię gościowi - to niech bieże, smacznego! Po czym handlarz zmienił nieco zeznanie wyjasniają ze tamten jeździe dopiero do Lublina i ma jeszcze 130 km. 130 km w 10 minut? Pewnie leciał samolotem po tego chryslera.
Nic to myślę - trza auto zobaczyć od spodu. Pytam czy pojedziemy na stację, do mechanika, gdzieś gdzie jest kanał.
A on na to że nie, bo i tak jest zbyt miły dla klientów którzy marudzą mu pod nosem.
Postanowiłem nie kopać kanału w żwirze, bo za długo by trwalo,machnąłem łapą i poszliśmy na obiad.
Szukamy dalej.
Chciałem nabyć drogą kupna chryslera od ojca lincoln1998 ale właściciel białego concorde'a nie wyraził zgody na sprzedaż hihi:)
Tak czy siak powiedział mi szczerze i uczciwie co i jak z tym concordem. Autko będzie im jeszcze potrzebne, tylko po czorta ogłaszać się na oto moto
Lincoln, pozdrów ojca, fajny z niego gość!