Miałem Wam nie mówić, dopóki motor nie ożyje, ale co raz częściej mam wrażenie, że chyba przez totalny brak czasu postoi jeszcze chwile, więc Wam powiem

Strzeliłem sobie barn find'a. A tak właściwie garden find'a bo wrastała Babinka w ogrodzie.
U mojego klienta i jednocześnie znajomego (od którego nota bene Pan Arek nabył Mark VIII) znalazłem w trawie Babcie, czyli Voyagera I.
Najpierw próbowałem pomóc mu ją upłynnić, a koniec końców sam ją zabrałem żeby nie zarosła totalnie.
Auto mimo, że robi wrażenie strasznego strucla to wyjątkowo dzielnie się trzyma o czym przekonałem się dopiero po zakupie.
Niestety minusem jest obrócona panewka, na której mimo wszystko dojechałem 30 km do domu (bo przecież bardziej się nie mogła zepsuć) z prędkością dorównującą ciężarówkom i auto dalej odpalało i klepało i odpalało i klepało i tak dookoła Wojtek przez parę dni.
Ta wytrwałość zadziwiła i zastanowiła mechaników, a ponieważ stukot niósł się po motorze, postanowiliśmy sprawdzić najpierw góre motoru. Po rozebraniu zarówno góry jak i dołu okazało się, że to panewa z całą stanowczością. Wał zebrany równiuteńko jak na tokarce i inne nana nana.
Szukam więc niespiesznie (bo nie dam 1000 zł za motor, który jeszcze rok temu można było bez problemu nabyć za 400-500 zł, a 6 lat temu za flache whisky - potwierdzone info) motoru 6G72 do tego bordowego cudeńka i może będzie miała drugie życie.
Zapłaciłem OC na pół roku, więc mam jeszcze chwile na znalezienie.
To co w niej fajne:
- burdelowa kolorystyka
- fajnie mieszająca skrzynia
- zdrowa korozyjnie buda
- przyjemne choć zasyfione wnętrze
- dużo dodatkowych gratów
Minusy jakie są każdy widzi




