[News] Nowy 1940 Ford Coupe

[KARLone]

Niedawno pisałem, że nic ciekawego się nie dzieje a tu proszę:
Ford ogłosił, że zamierza sprzedawać oficjalną replikę Forda Coupe z 1940 roku. To musi być prawdziwa przyjemność kupić fabrycznie nowe nadwozie modelu z 1940 roku, bez dziur, bez konieczności napraw. Wszystko nowe i idealnie pasujące. Samo nadwozie bez elementów przykręcanych jak drzwi, klapy, maski czy przednie błotniki można kupić za niecałe 12 ty$. a kompletne nadwozie włączając elementy wymienione poprzednio kosztuje ok 15 ty$. Zainteresowanie jest tak duże, że w ofercie jest też nadwozie Mustanga Convertible z 1967.

Jakby tego było mało jedna z firm produkujących części do klasyków zamierza wypuścić nadwozie pierwszej generacji Forda Bronco. Ta sama firma podjęła kroki by Ford oficjalnie objął licencyjnym patronatem nawozia Bronco. Wszystko jest już bliskie finalizacji. Przyznaję, że takie wiadomości działają na moją wyobraźnię bardziej niż wzmianki o jakimkolwiek nowym aucie.

[71Corvette454]

To lubimy! Czyli oni będą robić same nadwozia, tak? Jeszcze fajniej by było jakby robili całe samochody w takiej specyfikacji, jak oryginalnie były dostępne No tylko wtedy by pewnie musiały spełnić obecne wymogi bezpieczeństwa...

[KARLone]

Tak jest, będą robić same blachy. Myślę, że głównymi odbiorcami są hotroderzy, ewentualnie entuzjaści którzy mają dość walki z rdzą.

[RadAg!]

Dobry kierunek. Zawsze się zastanawiałem dlaczego nie można po prostu zacząć produkować tych starych aut od nowa, nawet samych karoserii. Zawsze to duże ułatwienie przy odbudowie, albo nowym projekcie...

[BOB]

Duże ułatwienie przy odbudowie? Odbudowie czego? W przypadku wykorzystania takiego nadwozia chyba nie mozna mówic o odbudowie. Bo własciwie to nie za bardzo mozna określic czym jest taki pojazd. Nie jest nowym wozem, ale również nie jest klasykiem. Dla hotroderów to faktycznie dobre rozwiazanie, może też dobre na daily, choc czy ja wiem. Zawsze zostaje świadomość, że to jednak trochę podróba, imitacja czy jak to nazwać. No i co z nr VIN? Jak na to zapatruje się prawo? Za 15 tys to mozna kupic kompletne auto w całkiem dobrym stanie, wiec nie wiem czy taka zabawa taniej wychodzil, tyle, że odpada problem korozji.
Ciekawe, czy przy produkcji stosują oryginalnej grubosci blachy

[KARLone]

model Coupe i Mustang posiadają oficjalna licencję Forda. Jak to ujęto, nadwozie wykonane jest wysoko wytrzymałej stali i jest spawane przy pomocy nowoczesnych technologii. Blachy są zabezpieczone przed korozją (nie rozwinięto tego wątku, podejrzewam że są ocynkowane bo na pewno biorą standardowe blachy od producenta dla współczesnych modeli). Kiedyś gdzieś miałem telefon do gościa ze Śląska, który brał blachy z Opla w Gliwicach i wykonywał kopie elementów blacharskich do klasyków. Myślę, że ci od Forda robią podobnie.

Nadwozie Forda Coupe jest wyposażone w przegrodę ogniową oddzielającą komorę silnika od kabiny, spełniającą wymagania dla oryginalnego silnika. Można zamówić zmodyfikowaną przegrodę w wytłoczeniem do zainstalowania większych silników.

Jeszcze może kilka słów o inicjatorze tego przedsięwzięcia.
Jakieś 40 lat temu, pan Dennis Carpenter miał spore problemy z dostaniem pokręteł i przełączników do deski rozdzielczej do swojego Forda Coupe. Zwrócił się on do centrali Forda o pozwolenie na produkcję takich elementów wnętrza. Udało mi się taką zgodę uzyskać. Wszystko było produkowane wg oryginalnych wzorców. Dzisiaj firma pana Carpentera produkuje wiele licencjonowanych elementów wnętrza do tego modelu, a sam Dennis wciaż posiada tego samego Forda Coupe.

@BOB oczywiście o odbudowie nie możemy mówić ale za to możemy mówić o budowie. Myślę, że nie było by problemu, by nadwozie przeszło badanie techniczne i otrzymało nr nadwozia.

To jest moje marzenie, by mieć auto wyglądające jak klasyk ze współczesnym silnikiem, żeby śmigać sobie takim na co dzień. Współczesny mam na myśli jakieś V8 wolnossące

[grusiak]

Fajna sprawa, ale zgadzam się z Bobem, ze to juz nie jest to. Należy raczej traktować to jako KIT - replikę.

[RadAg!]

No tak ale jak weźmiecie pod uwagę, panowie, że z każdym dniem umiera kolejny kalsyk, jest heniowany, ginie w powodzi albo jest tak doskonały, że jego cena rośnie w zastraszającym tempie więc jedynym sensownym rozwiązaniem jest trzymanie takiego auta w zbrojonej gablocie, to nawet jeżeli teraz to nie jest problemem to będzie za kilkadziesiąt lat i takie "repliki" będą się cieszyć dużym powodzeniem. Na bazie takiej karoserii, zakładając że grubość blachy jest identyczna z pierwowzorem bo te nanometry są cholernie istotne, można będzie zbudować naprawdę świetne auta, bliskie oryginałowi. Oczywiście pozostaje problem niezwykle istotnego numeru nadwozia bo jak nie jest "matching" to poprostu złom...

[BOB]

Radek po pierwsze nie dramatyzuj. Wozów które są naprawdę cenne i unikatowe nikt nie przerabia i nie heniuje itp. Wręcz przeciwnie, są odbudowywane z często naprawdę kiepskiego stanu. Odbudowa to jednak nie to samo co budowa.
Zaś pospolitych i wyprodukowanych w mln egz pojazdów wystarczy do czasów wyczerpania się zasobów ropy, nawet jeśli codziennie jakieś są niszczone, bo to świadczy o tym, że podaż nadal przewyższa popyt.
Ceny wszystkiego pną się w górę w zastraszającym tempie, nie wyłączając chleba. Takie czasy. Ty nie interesujesz się za bardzo klasykami, ale ja tak. I widzę, że ceny idą w górę mimo, że np jest ileś sztuk danej części oferowanej od pewnego czasu, wciąż nie znajdującej nabywcy.
Po drugie złosliwości z Twojej strony są całkowicie niepotrzebne. Czy jeśli ktos ma inne zdanie, to należy go zaraz w ten sposób traktować? Chyba nie o to chodzi w dyskusji?
Grubość blach może mieć znaczenie dla sztywności konstrukcji, zakładając że jest w pełni zgodna z oryginałem. Używane dzisiaj do budowy samochodów blach są cieńsze od tych używanych 80 lat temu.
Zastanawiając się nad numerem chodziło mi o sposób zarejestrowania takiego auta, gdy np. uzyjemy nowej karoserii osadzonej na starej ramie z oryginalnym silnikiem.
Ale skoro poruszyłeś sprawę numbers maching, to nie bez powodu jest to tak ceniona kwestia w światku kolekcjonerów. Ale to zrozumie tylko ktoś, kto próbował remontować jakieś wiekowe auto

[KARLone]

Tyle, że dzisiejsze blachy samochodowe to produkt sam w sobie. Na pewno są cieńsze ale również materiał nie ten sam co 40 lat temu. To już nie to samo żelastwo

[RadAg!]

Bob, ale ja przecież dyskutuje, dolewając przy tym oliwy do ognia coby wywołać burzliwą dyskusję . Moim zdaniem, grubość blach jest zupełnie drugoplanowa. Lubię amerykańskie auta za to jak wyglądają i hałasują, drugorzędna jest dla mnie sprawa oryginalności części i sposobu odbudowy, jeżeli auto wygląda jak oryginał. Nie mówię, że takie repliki zastąpią oryginały ale jest to świetna alternatywa i uważam, że bardzo dobry ierunek, który pozwoli nam się cieszyć większą ilością fajnych aut na drogach.

[KARLone]

otóż to, wygląd, dźwięk, a czasami nawet zapach. Oryginalność dla mnie nie ma znaczenia jeśli zachowana jest jakość (mowa o częściach zamiennych). Skoro Ford licencjonuje produkcję takiego nadwozia, to znaczy, że zachowali pewny poziom ku chwale Forda. Ja podzielił bym fanów amerykańskiej motoryzacji na 4 grupy:
1) radykalni fani oryginalności klasyków
2) radykalni fani stylu i pojemności silnika
3) miłośnicy wygody i bezkompromisowości
4) hotroderzy i chopperzy czyli pociąć, pospawać, poprzerabiać

ja zaliczam się do grup 2 i 3. Na klasyki niestety mnie nie stać, nie miałbym też miejsca na opiekę nad takim wozem, choć nie przeczę, oryginały mają coś w sobie, że miło jest popatrzeć, podotykać, przejechać się i powąchać.

[71Corvette454]

Ja rozumiem was wszystkich, bo z jednej strony Corvette podobają mi się, dlatego, że są piękne, dobrze brzmią, mają wielkie silniki i duże moce, a nie dlatego, że są stare, ale z drugiej strony im samochód rzadszy tym bardziej go chcę - np Aurora PPM (taka, jak nasza) jest super, bo zrobili ich tylko 541, Aurora bez skóry jest bardzo pożądana, bo prawie wcale ich nie zrobili, wolałbym Oldsmobile'a Silhouette Final 500 od Mustanga z 1964, bo jest mega rzadki i w odróżnieniu od tego drugiego - nigdy takiego nie widziałem (no i nie jest Fordem).

A np Chargera z 1969 wolę od nowego z obu tych powodów - jest dużo rzadszy i bardziej klasyczny oraz wygląda i brzmi miliard razy lepiej.

Jakbym kiedyś zdobył '71 Corvette LS6 Convertible (zrobili takie 2 + jedną na Europę), to bym za żadne skarby nikomu nie pozwolił do niej założyć side-pipesów, czy przemalować (nawet gdyby mi się trafiła ta biała!). Ale gdybym znalazł zwykłą 350 (zwykłą, czyli nie LT1), to nie widzę nic złego w wywaleniu silnika i wsadzeniu nawet nowego 572 (btw, to jest mój 572 post - całkiem dobrze trafiłem ). Znaczy ogólnie jeśli samochód jest we w miarę oryginalnym stanie, to jestem za doprowadzaniem go do totalnego oryginału, a jeśli ktoś go już trochę przerobił, to nic (szczególnie, jeśli to jest jakiś popularny model).

[RadAg!]

Karol wspomniał o ważnej rzeczy, o której ja zapomniałem. Oczywiście jakość wykonania ma znaczenie

P.S
Łukasz, gdzieś mi brakuje w twoim poście emotki tej mrugającej oczkiem - w nawiasie pt. "no i nie jest fordem"

[71Corvette454]

Przecież możesz dopisać Na początku nawet wstawiłem, ale stwierdziłem, że bez niej jest bardziej wyraziście