Takie przemyślenia
: 07 wrz 2015, 21:21
Ostatnio myślałem o zakupie jakiegoś pierdopęda, żeby zawoził moją szanowną d.. do sklepu, do kumpla, no taki rower z dachem w razie deszczu. Patrzyłem na różne marki z eurokołchozu, trochę poczytałem o awariach konkretnych modeli i uświadomiłem sobie jedną prawdę - miałem różne amerykańskie samochody, niejeden z nich się zepsuł, ale każdy dowiózł mnie do domu. Z pękniętym kolektorem wydechowym, z urwanym zawieszeniem, z martwą skrzynią, nawet z pękniętą głowicą z powodu całkowitej utraty płynu w chłodnicy. A jak czytam, co potrafi unieruchomić eurowageny, to normalnie załamka. W zasadzie t-birdem to nie mógłbym jeździć od dnia zakupu, abs i kontrola trakcji nie dziala, a do tego sondy lambda mają problemy emocjonalne. Już nie wspomnę o OD OFF, i kilku innych drobiazgach...
Podsumowując - doszedłem do wniosku, że najekonomiczniej będzie kupić amerykańca z jakimś małym silnikiem, może 3.0...
Podsumowując - doszedłem do wniosku, że najekonomiczniej będzie kupić amerykańca z jakimś małym silnikiem, może 3.0...