Zbierałem się, zbierałem i w końcu się zebrałem, żeby opisać moje przejścia z Voykiem
Zacznę od tego, że nie pamiętam takiej historii w całym moim motoryzacyjnym życiu.
Zdarzyło się (jak zresztą każdemu raz w roku) że nadszedł termin wykonania przeglądu technicznego. Więc standardowo - w samochód i na sprawdzoną stacje diagnostyczną. A tam mechanior mówi że z przeglądu nici bo sworzeń wywalony i maglownica mu się nie podoba. Co do sworznia - pełna zgoda, hałasował od pewnego czasu, ale maglownicę sobie obejrzałem - suchutka, luzy w normie, skręca normalnie... koniec końców przeglądu nie podbił.
Nim się zaopatrzyłem w sworzeń, w czasie jazdy poszedł mi dym z koła. Powód - trzyma zacisk (ten robiony). No to ciśnienie w górę. Po rozebraniu zacisku okazało się, że tłoczek cofa się dopiero po odkręceniu odpowietrznika. Diagnoza - przewód elastyczny się rozwarstwił i trzyma. No to dwa elementy do roboty, na szczęście po jednej (lewej) stronie. A że zbliżał się planowany urlop i nie zaplanowany wyjazd, zrobiłem zaopatrzenie w części i w niedzielę do szwagra garażu - i robimy. Problem zaczął się tuz po zdjęciu koła. Chcemy odkręcić przewód gumowy, ale główka na metalowym stoi i koniec. Ani czyszczenie, psikanie, stukanie i podgrzewanie nie pomogły. Więc zdjęliśmy zabezpieczenie, wysunęliśmy ostrożnie oba przewody z gniazda i odkręcamy gumowy. Udało się, zamontowaliśmy nowy i chcemy przykręcać przewód do zacisku. Kolejny problem - oryginalna śruba nie mieści się w gnieździe przewodu. Po prześwięceniu producentów zamienników kilkoma niecenzuralnymi epitetami zdecydowaliśmy, że zdejmiemy ponadwymiarowy garb ze śruby pilnikiem. Po ok pół godziny śruba weszła w gniazdo, został test szczelności. Nowe podkładki miedziane, trochę niewymiarowe (oryginały nie do dostania) kilka dociągnięć siłowych (ale z wyczuciem) i w końcu sucho. Odpowietrzenie - hamulec chodzi jak ta lala Zabieramy się za sworzeń.
Prosto było tylko z odkręceniem nakrętki. Potem mocowanie się z wahaczem i ze sworzniem, odkręciliśmy amortyzator od zwrotnicy, łom w ręce i sworzeń już prawie nasz... Nagle huk i zaskoczenie, bo półoś wylazła cała ze skrzyni a amortyzator na ziemi... totalna załamka. Okazało się ze amortyzator był przerdzewiały i jak stracił oparcie na wahaczu to sprężyna siłą rzeczy go wypchnęła, wyciągając przy okazji półoś ze skrzyni i rozrywając osłonę przegubu. Zrezygnowany zadzwoniłem tylko do żony że nici z wyjazdu, samochodu nie ma i koszty się mnożą. Po ochłonięciu decyzja - samochód zostaje u szwagra, on pożycza nam swojego i jednak jedziemy. Części się zamówi przez internet i poskładamy to po powrocie. No to jadę samochodem szwagra (też Voyager kant). Po wyjeździe z drogi polnej na asfalt - coś trze o drogę. Dźwięk dochodzi z tyłu. Badamy co to jest - amortyzator się wyrwał z resoru. Śruba puściła. Stanu mojego ducha w tym momencie nie muszę Wam opisywać - miałem dość Voyagerów, samochodów, jazdy - wszystkiego. Żeby już nie przedłużać - w końcu pojechaliśmy (340 km w jedną stronę) na jednym amorku z tyłu, części zamówiłem, po powrocie złożyliśmy mojego do kupy (oczywiście z problemami) no i jeżdżę. Przy składaniu okazało się że druga maszeta też jest pęknięta, więc znów nas czeka robota. Poza tym wymiana oleju w skrzyni (trochę go wyciekło, więc nie będę robił dolewki tylko od razu wymiana statyczna z filtrem), wymiana tłoka zacisku, przewodu hamulcowego, amorka i sworznia z prawej strony (skoro lewa strona była tak słaba to prawa też jest), geometria po wszystkim, a potem jeszcze parę innych rzeczy do zrobienia.
Powiem tak, że komfort jazdy jest, przyjemność podróżowania niezmierna, ale tak upierdliwego samochodu w naprawie to jeszcze nie miałem... Mam nadzieje że starczy mi cierpliwości i wytrwałości na długo... a kasa jak będzie to będzie. Koniec
1995 Chrysler Voyager LE 3.3 I gen
-
Topic author - Posty: 81
- Rejestracja: 28 sie 2012, 20:09
- Samochód: Mercedes W 124 E, Chrysler Voyager 3.3 LE
- Skąd: Legionowo
-
- Posty: 180
- Rejestracja: 15 gru 2013, 10:28
- Samochód: Camaro 86, Camaro 87
- Skąd: Gdańsk
Re: 1995 Chrysler Voyager LE 3.3 I gen
Ja jestem swój własny i jeszcze w dość dobrym stanie technicznym, to dlaczego mówisz o stanie swojego ducha
A z wózkiem to nic nadzwyczajnego, ma swoje lata i upomniał się o kilka spraw jednocześnie. Zrobisz i znowu będziesz jeździł na luzie. Fajnie że autko zrobiło focha przed wyjazdem a nie w połowie drogi . A co do zamienników, no cóż, przywykniesz co to znaczy amerykańskie "bolt on", ciesz się że tylko starasz się utrzymać samochód w stanie "jezdności". Jak się montuje jakieś części performance to dopiero są jazdy, młotek często nie daje rady, o łatwości montażu zgodnie z instrukcją lepiej nie będę pisać bo może dzieci to czytają
A z wózkiem to nic nadzwyczajnego, ma swoje lata i upomniał się o kilka spraw jednocześnie. Zrobisz i znowu będziesz jeździł na luzie. Fajnie że autko zrobiło focha przed wyjazdem a nie w połowie drogi . A co do zamienników, no cóż, przywykniesz co to znaczy amerykańskie "bolt on", ciesz się że tylko starasz się utrzymać samochód w stanie "jezdności". Jak się montuje jakieś części performance to dopiero są jazdy, młotek często nie daje rady, o łatwości montażu zgodnie z instrukcją lepiej nie będę pisać bo może dzieci to czytają
Camaro 86 SC , Camaro 87 SC GMC Vandura 3500 6,5d 94
-
- Posty: 949
- Rejestracja: 16 sie 2013, 22:28
- Samochód: 1992 Mercury Grand Marquis
- Skąd: Ostrowiec Św.
Re: 1995 Chrysler Voyager LE 3.3 I gen
O matko Gratuluje wytrwałości! mnie by szlag trafił.
Nie bierzesz pod uwagę sprzedaży tego auta? Z tego co piszesz to praktycznie od samego zakupu cały czas walczysz z jakimiś usterkami, a przecież to nie o to chodzi No i nie wiem czy opłaca się ładować kasę w Voyagera... w sumie to żaden unikat którego trzeba ratować przed śmiercią i walczyć z jego ciągłymi bolączkami.
Ale jeśli Voyager Ci się podoba i lubisz przy nim grzebać to nie mnie to oceniać
Nie bierzesz pod uwagę sprzedaży tego auta? Z tego co piszesz to praktycznie od samego zakupu cały czas walczysz z jakimiś usterkami, a przecież to nie o to chodzi No i nie wiem czy opłaca się ładować kasę w Voyagera... w sumie to żaden unikat którego trzeba ratować przed śmiercią i walczyć z jego ciągłymi bolączkami.
Ale jeśli Voyager Ci się podoba i lubisz przy nim grzebać to nie mnie to oceniać
1998 Jeep Grand Cherokee 5.2 Limited-EX
2000 Jeep Grand Cherokee 4.7 Limited-EX
2004 Ford Explorer Sport Trac 4.0 XLS-EX
2001 Dodge Durango 5.9 SLT PLus-EX
1995 Jeep Grand Cherokee 4.0 Limited-EX
2003 Chevrolet Avalanche 5.3 4x4-EX
2003 Chrysler 300M 3.5 H.O.-EX
2000 Jeep Grand Cherokee 4.0 Laredo-EX
1992 Buick Park Avenue 3.8-EX
1992 Jeep Cherokee 4.0 Limited-EX
1992 Mercury Grand Marquis
2000 Jeep Grand Cherokee 4.7 Limited-EX
2004 Ford Explorer Sport Trac 4.0 XLS-EX
2001 Dodge Durango 5.9 SLT PLus-EX
1995 Jeep Grand Cherokee 4.0 Limited-EX
2003 Chevrolet Avalanche 5.3 4x4-EX
2003 Chrysler 300M 3.5 H.O.-EX
2000 Jeep Grand Cherokee 4.0 Laredo-EX
1992 Buick Park Avenue 3.8-EX
1992 Jeep Cherokee 4.0 Limited-EX
1992 Mercury Grand Marquis
-
Topic author - Posty: 81
- Rejestracja: 28 sie 2012, 20:09
- Samochód: Mercedes W 124 E, Chrysler Voyager 3.3 LE
- Skąd: Legionowo
Re: 1995 Chrysler Voyager LE 3.3 I gen
Hehe duch w dobrym stanie technicznym, pewnie lepszym od niejednego samochodu...
Co do części zamiennych to zawsze jakoś miałem tak, że wolałem kupować jeśli nie oryginalne to przynajmniej renomowanej firmy. Pewniej się człek wtedy czuje, no i narobi się raz a nie trzy razy...
Z tym ciągłym psuciem to nie całkiem tak, w sumie trzecia awaria tyle że skumulowana... fakt że mało teraz jeżdżę i jakby przeliczyć awarie na kilometry to średnia by wyszła nieciekawa. Ale te pieniądze co za niego dałem uświadomiły mnie że musi być to auto niedoinwestowane, więc swoje bolączki i humory musi mieć. No cóż, jak nie będzie zbytnio przesadzał to trochę nim pojeżdżę, a LTC ciągle pozostaje w planach
Co do części zamiennych to zawsze jakoś miałem tak, że wolałem kupować jeśli nie oryginalne to przynajmniej renomowanej firmy. Pewniej się człek wtedy czuje, no i narobi się raz a nie trzy razy...
Z tym ciągłym psuciem to nie całkiem tak, w sumie trzecia awaria tyle że skumulowana... fakt że mało teraz jeżdżę i jakby przeliczyć awarie na kilometry to średnia by wyszła nieciekawa. Ale te pieniądze co za niego dałem uświadomiły mnie że musi być to auto niedoinwestowane, więc swoje bolączki i humory musi mieć. No cóż, jak nie będzie zbytnio przesadzał to trochę nim pojeżdżę, a LTC ciągle pozostaje w planach
-
Topic author - Posty: 81
- Rejestracja: 28 sie 2012, 20:09
- Samochód: Mercedes W 124 E, Chrysler Voyager 3.3 LE
- Skąd: Legionowo
Re: 1995 Chrysler Voyager LE 3.3 I gen
Nadszedł czas na wymianę piszczącej rolki prowadzącej paska wielorowkowego. Oczywiście Voyek nie poczekał aż właściciel zaopatrzy się w potrzebny asortyment i znajdzie trochę wolnego czasu na serwis... Rolkę szlag trafił podczas jazdy. Całe szczęście blisko domu, choć o 4.30 rano w sobotę w drodze do pracy...
Po demontażu rolki okazało się że pompa wody też ledwie zipie, więc zakupiłem pompę, rolkę i oczywiście pasek. Przy okazji zlokalizowałem sklep z częściami w przystępnej cenie, towar dostępny na drugi dzień po zamówieniu.
Pompę wymieniłem (nie bez problemów), rolka - pikuś, ale pasek stawia opór
Stary pasek był rozciągnięty, nowy ma wymiar nominalny (tak zakładam) i brakuje paru centymetrów żeby go naciągnąć.
Nie wiem gdzie jest (jak w ogóle jest) jakakolwiek regulacja naciągu paska. Jeżeli tą rolę pełni rolka napinająca, to jej nie pełni bo jest sztywna.
Pytanie do bardziej doświadczonych - jak to jest z tą regulacją, czy to ta rolka i czy można ją jakoś ruszyć czy znów mam inwestować w nową ?
Pomóżcie założyć mi ten pasek bo drugą sobotę zostanę bez samochodu...
Po demontażu rolki okazało się że pompa wody też ledwie zipie, więc zakupiłem pompę, rolkę i oczywiście pasek. Przy okazji zlokalizowałem sklep z częściami w przystępnej cenie, towar dostępny na drugi dzień po zamówieniu.
Pompę wymieniłem (nie bez problemów), rolka - pikuś, ale pasek stawia opór
Stary pasek był rozciągnięty, nowy ma wymiar nominalny (tak zakładam) i brakuje paru centymetrów żeby go naciągnąć.
Nie wiem gdzie jest (jak w ogóle jest) jakakolwiek regulacja naciągu paska. Jeżeli tą rolę pełni rolka napinająca, to jej nie pełni bo jest sztywna.
Pytanie do bardziej doświadczonych - jak to jest z tą regulacją, czy to ta rolka i czy można ją jakoś ruszyć czy znów mam inwestować w nową ?
Pomóżcie założyć mi ten pasek bo drugą sobotę zostanę bez samochodu...
-
Topic author - Posty: 81
- Rejestracja: 28 sie 2012, 20:09
- Samochód: Mercedes W 124 E, Chrysler Voyager 3.3 LE
- Skąd: Legionowo
Re: 1995 Chrysler Voyager LE 3.3 I gen
Samochód naprawiony. Wymieniona pompa wody, rolka prowadząca, pasek wielorowkowy i płyn chłodzący. A, i akumulator się jeszcze ładuje bo wysechł do zera...
Na szczęście napinacz wystarczyło tylko potraktować WD-40 i się ruszył, bo jakbym miał go wymieniać to zeszło by mi się jeszcze ze trzy dni. O ile cierpliwości by starczyło.
Poznaliśmy się z autem troszkę bliżej, w efekcie czego zmieniłem zdanie na temat jego naprawiania. On nie jest upierdliwy, tylko tragiczny. Tak mnie wymęczył że nawet nie mam satysfakcji z jego usprawnienia. Nie wiem co będzie przy kolejnej naprawie - planowanej albo nie.
Na szczęście napinacz wystarczyło tylko potraktować WD-40 i się ruszył, bo jakbym miał go wymieniać to zeszło by mi się jeszcze ze trzy dni. O ile cierpliwości by starczyło.
Poznaliśmy się z autem troszkę bliżej, w efekcie czego zmieniłem zdanie na temat jego naprawiania. On nie jest upierdliwy, tylko tragiczny. Tak mnie wymęczył że nawet nie mam satysfakcji z jego usprawnienia. Nie wiem co będzie przy kolejnej naprawie - planowanej albo nie.