Hm, hm, można porównywać - ale trzeba pamiętać, że to nie ta sama klasa, różne silniki oraz duża różnica wiekowa - Mercury 1995, Taurus 2004.
Mercury zdecydowanie więcej miejsca miał na moje nogi - zatem Taurus ma tu minusa. Mercury już po odpaleniu burczał groźniej, czuć było drzemiącą moc, a Taurus ryczy dopiero powyżej 4000 obr., ale to chyba ani plus, ani minus. Mercury, to elektryczne sterowanie klimą i wentylacją, włącznie z automatem pilnującym ustawionej temperatury i wyświetlaczem, a Taurus to totalnie ręczne pokrętła, bez czujników i wyświetlacza - ubogo, zatem znowu minus dla Byka.
W Mercurym, musiałem się pochylać do przodu, aby sięgnąć do sterowania radiem, co mnie mocno wnerwiało. Taurus jest przyjaźniejszy - radia sięgam bez odrywania pleców od fotela
Wspomaganie kierownicy w Byku sztywniejsze i pewniejsze. Mercury pływał jak okręt - kręcisz kołem jak opętany, a on po chwili reagował na ster i rzucał dupą w odpowiednim kierunku... Minus dla Mercurego. Zawieszenie - Mercury, to fajnie miękki ponton, a Taurus już bardziej europejsko twardy, lecz daje mu to znowu przewagę pewności prowadzenia na drodze.
Przyspieszanie przy wyprzedzaniu na drodze - oczywiście Mercury to potwór połykający wszystko co się ruszało przed nim - miałem świadomość i pewność przewagi, czułem się spokojnie wyluzowany zbierając się do manewru. W Taurusie jeszcze potrzebuję przyzwyczajenia, ale już widzę, że jest odrobinę słabiej.
Bagażniki porównywalne wielkością, chociaż Mercury z powodu większej długości karoserii ma bagażnik głębszy, ale to z kolei utrudnia wykładanie z niego czegokolwiek, ponieważ trzeba bardzo głęboko się nachylać.
No i na koniec nieporównywalne - Taurus jest w znacznie lepszym stanie, mniej zużyty i wygląda wewnątrz prawie jak nowy oraz wszystko w nim normalnie działa. Kwestia lamp przerobionych całkiem profesjonalnie na standard europejski też ma dodatnie znaczenie oraz łatwiej mi traktować go jako auto do codziennej jazdy, ponieważ jest mniejszy i zdecydowanie łatwiej go upakować na naszych miejskich uliczkach i parkingach.
Podsumowując - zawsze będę wspominał Mercurego jako świetny wóz amerykański, z miłym pomrukiem fordowskiego V8 i dużą wygodą oferowaną przez sporą przestrzeń i olbrzymie fotele i pewnie będę za nim tęsknił, ale Taurus, to moje korzenie i świadomy wybór na obecne potrzeby, którego będę traktował jak niespodziewaną, główną wygraną na loterii